Dzień I
Moja podróż zaczęła się w Białymstoku 28.08.2014. Pakowanie walizki czyli najtrudniejszy moment miałam już za sobą więc pora ruszyć w drogę. Do Warszawy podróżowałam wspólnie z Elą Bronakowską a na lotnisku spotkałyśmy się z pozostałymi towarzyszami podróży tj. Norbertem i Mateuszem. Dalej nasza podróż miała wspólny kierunek. Lot do Bukaresztu to tylko 1,5 godziny, wiec o 1:20 mogliśmy powiedzieć : Witaj Rumunio! Z lotniska odebrała nas Delia (jedna z pracownic Stowarzyszenia Little People) i co mnie osobiście urzekło przywitała się z nami jakbyśmy się znali od dawna i nie widzieli długi czas. Noc w hotelu minęła szybko.
Dzień II
Po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Dworca kolejowego, skąd mieliśmy udać się pociągiem do miejscowości Neptun nad Morzem Czarnym. Na Dworcu czekała już spora grupa innych uczestników obozu. Podróż pociągiem trwała ok. 5-6 godzin i podczas tego czasu stopniowo poznawaliśmy kolejnych współtowarzyszy podróży. Wszyscy niecierpliwie oczekiwaliśmy celu naszej wyprawy. Po opuszczeniu pociągu czekała nas jeszcze kilkuminutowa podróż dla części grupy autokarem pozostali jechali turystycznym pojazdem – czymś w rodzaju pociągu na kołach. Ośrodek, w którym zostaliśmy umieszczeni znajdował się w środku lasu i był rozplanowany na sporej przestrzeni, tak że tylko podczas posiłków było widać jak liczna jest nasza ekipa – ok. 200 osób. Po zameldowaniu się w pokojach i przydzieleniu do mniejszych grup (podział wg wieku, ja trafiłam do grupy żółtej ) mieliśmy czas na rozejrzenie się po ośrodku. Samodzielne wyprawy poza ośrodek niestety nie wchodziły w grę, ponieważ jak już wspomniałam mieszkaliśmy w środku lasu ok. 2 km od miejscowości. Wg planu wieczorem czekała nas zabawa w stylu lat 60-70. Do tego czasu można było korzystać z basenu, boisk sportowych grać w gry komputerowe lub wziąć udział w nauce tańca. My skorzystaliśmy z tego ostatniego co jak się później okazało było przydatne wieczorem. Ok. 21 rozpoczęliśmy wieczór w rytmie muzyki z lat 60-70. Na początku każda z narodowości zaprezentowała swój taniec narodowy. Poza liczną grupą uczestników z Rumunii byli przedstawiciele Serbii, Czech, Mołdawii oraz nasza czteroosobowa ekipa z Polski. My pokazaliśmy kroki Poloneza, za który otrzymaliśmy gromkie brawa. W trakcie dalszej zabawy było kilka konkurencji tanecznych a później bawiliśmy się do północy.
Dzień III
Po śniadaniu spotkaliśmy się w Sali konferencyjnej, gdzie w formie zabawnych scenek przypomniano wszystkim o zasadach ochrony koniecznych przy przebywaniu na słońcu. Informacja jak najbardziej potrzebna gdyż po obiedzie w planach był wyjazd na plażę. Poza tym spotkanie upłynęło na różnych grach, zabawach i Quizach – wszystko w ramach współzawodnictwa między zespołami. Po obiedzie jak już wspomniałam wyjazd na plażę i kąpiele w jeszcze ciepłym morzu. Tutaj również organizatorzy wymyślili aby cała nasza grupa z wybranymi przedstawicielami poszczególnych narodowości zorganizowała akcję: Ice Bucket Challenge. Do ośrodka wróciliśmy na kolację a później była gra terenowa „Spies & Smugglers” – część uczestników była szmuglerami i mieli przemycić „skarb” podczas gdy pozostali jako szpiedzy mieli im w tym przeszkodzić.
Dzień IV
Przed obiadem w Sali konferencyjnej wszyscy wysłuchaliśmy i obejrzeliśmy prezentacji każdej z reprezentacji poszczególnych Państw. Dowiedzieliśmy się co i jak robią fundacje w Czechach, Rumunii i Serbii. My pokazaliśmy skąd pochodzimy i jak funkcjonuje Fundacja „Pomóż im” z Białegostoku. Po obiedzie mieliśmy kolejne popołudnie na plaży: relaks, kąpiele, budowanie zamków z piasku, czytanie książek , granie w siatkówkę – każdy robił to co mu sprawiało najwięcej radości. Po kolacji czekała nas kolejna zabawa. Tego wieczoru królowała muzyka z lat 80-90.
Dzień V
Ten dzień zaczęliśmy troszkę wcześniej, ponieważ po śniadaniu mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do miejscowości Constanta, gdzie oglądaliśmy zwierzaki w mini zoo m.in.: kozy, króliki, pawie i dużo różnych kolorowych ptaków. Kolejnymi punktami wycieczki było delfinarium, gdzie podziwialiśmy wspaniałe popisy delfinów. W planetarium co prawda komentarz był tylko w języku rumuńskim ale patrzenie w gwiazdy było naprawdę relaksujące. Do ośrodka wróciliśmy na obiad. Następnie w planie był czas na różne aktywności czyli dla każdego coś dobrego: basen, gry komputerowe, sport lub warsztaty fotograficzne. W tym też czasie nad basenem robiliśmy wspólne grupowe zdjęcia. W zasadzie fotograf Radu towarzyszył nam na każdym kroku obozu. Po kolacji zaplanowane był spotkanie i rozmowy na temat tworzenia europejskiego centrum młodzieży, która wygrała walkę z rakiem ( Youth Center Europe). Dowiedzieliśmy się, że taka organizacja jest już zarejestrowana i powolutku zaczyna działać. Celem tej organizacji ma być nawiązanie kontaktów między „ozdrowieńcami” z całej Europy, stworzenie tzw. „paszportu ozdrowieńca” – czyli kwestionariusza, w którym znalazły by się wszystkie istotne informacje o przebytej chorobie i leczeniu. Na spotkaniu tym również szukaliśmy pomysłów jak i co można zrobić aby taka grupa zaczęła funkcjonować. Debatę zakończyliśmy ok. północy.
Dzień VI
Kolejny dzień z wcześniejszym śniadaniem i wyjazd na cały dzień do Magic Water Park w Mamai. Krótko mówiąc dzień pełen zabawy, relaksu i rozmów z ludźmi. Do ośrodka wróciliśmy na kolację. Ostatni wieczór i noc upłyną pod znakiem muzyki typowo klubowej. Zanim jednaka zaczęliśmy się bawić były jeszcze różnego rodzaju rywalizacje, wręczenie dyplomów i nagród najlepszym drużynom a ok. północy na salę wjechał duży tort, który został rozdzielony pomiędzy wszystkich uczestników. Później był już tylko taniec i zabawa 😉
Dzień VII
Ostatni dzień na w Complexie Comorowa upłynął pod znakiem pożegnań i wyjazdów . Nie był to łatwy dzień ale wiedzieliśmy, że nowe znajomości i przyjaźnie będą kontynuowane poprzez Internet i wszyscy wyjeżdżając już z wytęsknieniem oczekiwali następnego takiego obozu. Kolejną noc spędziliśmy w hotelu w Bukareszcie a ponieważ wylot mieliśmy dopiero kolejnego dnia dopiero o 18:00 czekał nas jeszcze jeden dzień w Rumunii.
Dzień VIII
PO śniadaniu mieliśmy chwilę na uporządkowanie i spakowanie naszych walizek, co po tygodniu mieszkania w ośrodku w środku lasu nie było łatwe. Ok. 11 natomiast rozpoczęliśmy zwiedzanie Bukaresztu. Krótka wycieczka autobusem po mieście i wizyta w Parlamencie wg mnie była dobrą zachętą do tego aby wrócić w to miejsce i poznać więcej i bardziej dokładnie. Właśnie tak zakończyła się nasza przygoda z Rumunią. Opuszczaliśmy ten kraj pełni wrażeń, nowych pomysłów i wiary w to, że to co przeszliśmy podczas choroby spowodowały, że inaczej patrzymy na otaczający nas świat. Żyjemy wg zasady: „co nas nie zabije to nas wzmocni”!!