Sebastian – wojownik o życie
Pani Joanna Zielińska ma 25 lat, jest mamą dwójki dzieci, w tym Sebastiana – podopiecznego Białostockiego Hospicjum dla Dzieci w Białymstoku. Sebastian ma obecnie prawie 7 miesięcy (ur. 27.08.2018 r.), zaś starszy syn Patryk 6 lat.
– Sebastian jest skrajnym wcześniakiem. Przyszedł na świat w 25. tygodniu ciąży. Skrajnym wcześniakiem, czyli na granicy przeżywalności – wyjaśnia Pani Asia.
– Ciąża do 21. tygodnia przebiegała prawidłowo. Szykowałam się do własnego ślubu, który miał odbyć się 25.08.2018 r. Mieliśmy już zaproszonych gości, kupione obrączki, suknię. Wszystko było przygotowane na uroczystość. Jednak 03.08.2018 r. w 21. tygodniu odeszły mi wody i rozpoczął się proces poronienia na skutek zakażenia wewnątrzmacicznego. Trzy tygodnie przed weselem musieliśmy wszystko odwołać – relacjonuje mama Sebastiana.
– Od razu trafiłam do szpitala. Poinformowano mnie, że to jest stan poronienia. Sebastian ważył wtedy zaledwie pół kilograma. Skierowano mnie do szpitala w Łodzi – opowiada Pani Asia. – W Łodzi zapewniono nas, że lekarze zrobią wszystko, co w ich mocy, aby nam pomóc. I takich słów wsparcia na ten moment najbardziej potrzebowaliśmy.
U Sebastiana zdiagnozowano m.in. niewydolność oddechową, dysplazję oskrzelowo-płucną, wylewy obustronne, ciężką zamartwicę urodzeniową, skrajnie niską urodzeniową masę ciała, wewnątrzowodniowe zakażenie płodu, niewydolność krążeniową, drgawki, żółtaczkę związaną porodem przedwczesnym, retinopatię.
– W szpitalu w Łodzi, aby podtrzymać życie dziecka, miałam operacyjnie umieszczony w brzuchu cewnik, przez który dolewali mi wody płodowe do brzucha – dodaje Pani Asia. – Lekarzom udało się uratować moje dziecko…
Sebastian urodził się w 25. tygodniu ciąży, ważył 700 gramów i miał 31 cm. Na początku karmiony był dożylnie, potem sondą, dopiero po 3 miesiącach uczył się jeść z butelki. Od urodzenia Sebastiana w szpitalu spędziliśmy 113 dni. Lekarze na początku nie byli pewni, czy przeżyje, dlatego chrzest odbył się w szpitalu.
– Od lekarzy, pielęgniarek i położnych w szpitalu w Łodzi otrzymałam bardzo wiele ciepła – wspomina mama Sebastiana. – To wsparcie było dla mnie ważne!
Dopiero po miesiącu mama mogła wziąć swojego synka na ręce i go przytulić. Wcześniej – od porodu – leżał zaintubowany w inkubatorze. W nim przybierał na wadze, rósł i walczył o swoje życie. Otoczony był najlepszą opieką całego personelu szpitalnego, dzięki temu Pani Asia była spokojna o swojego synka. Do Białegostoku mama i Sebastian wrócili 18 grudnia 2018 r. i od razu trafili pod opiekę Białostockiego Hospicjum dla Dzieci, o którym dowiedzieli się jeszcze w Łodzi bezpośrednio od lekarza prowadzącego.
– Bardzo cieszyłam się, że wracamy już do domu oraz z tego, że Sebastian pozna swojego starszego o 5 i pół roku brata Patryka, który tak długo na niego czekał. Od hospicjum otrzymaliśmy koncentrator tlenu. Sebastian na początku pobytu w domu miał bezdechy. Dzięki odwiedzinom pracowników Fundacji nie bałam się być z chorym dzieckiem w domu. Wiedziałam, że w razie potrzeby mogę liczyć na wszelką potrzebną pomoc o każdej porze dnia i nocy.
Już teraz widać głęboką więź między braćmi. Patryk pomaga w opiece nad swoim młodszym bratem. Śpiewa mu piosenki, łapie go za rączkę. Przepada za Sebastianem. Widać, że Sebastian reaguje na obecność swojego starszego brata. Jak śpią obok siebie na łóżku, to trzymają się za ręce. Patryk pamięta o tym, aby modlić się o zdrowie swojego młodszego braciszka. Sebastian bardzo lubi obecność Patryka i spacerki na świeżym powietrzu. Apetyt mu dopisuje – je co 3 godziny – ale tylko wtedy, gdy karmi go mama.
– Obecnie nie wiadomo, jak będzie ze wzrokiem Sebastiana – martwi się mama. – Na pewno wiemy, że słyszy.
Sebastian wymaga rehabilitacji, aby dobrze rozwijał się ruchowo. Jest pod opieką neurologa, neurochirurga, okulisty, patologa noworodków, kardiologa, audiologa. Mama Sebastiana jest bardzo zadowolona z oferowanej jej opieki hospicyjnej. Dużo się uczy od regularnie przyjeżdżających do niej pracowników Fundacji „Pomóż Im”.
– Rehabilitantka pokazuje mi, jak nosić synka, przewraca go, masuje, kładzie na brzuszku, żeby Sebastian podnosił główkę. Zdarza się, że maluszek czasami protestuje, że nie chce ćwiczyć. Wydaje mi się jednak, że Sebastianek lubi naszą rehabilitantkę, zresztą, to widać – śmieje się mama.
– Pielęgniarka uczy mnie, jak obcinać dla takiego maluszka paznokcie, w razie potrzeby odgazowuje go, we wszystkim pomaga, dużo rozmawiamy. Jak chciałam iść na mszę za Sebastiana, pielęgniarka została z moim synkiem, którego nie miałam z kim zostawić – dodaje Pani Asia.
Siłę do codziennej opieki nad synem daje Pani Asi wiara i nadzieja na to, że będzie coraz lepiej z jej dzieckiem. Tego też życzy innym rodzicom, którzy znaleźli się w podobnej, nowej i trudnej dla nich sytuacji. Tata Sebastianka – Pan Krzysztof – pomaga w opiece nad synkiem. Często go bierze na ręce. Wierzy, że wszystko będzie dobrze. Rodzice starają wspierać się nawzajem i w miarę możliwości we wszystkim sobie pomagać.