Hania, którą kochają wszyscy
Jest pewien dom w Sobolewie pod Białymstokiem gdzie mieszka niesamowita rodzina. Marta i Marcin wychowują troje dzieci: 8 – letniego Franka, 5 – letnią Marysię i 2 – letnią Hanię. Najmłodsza dziewczynka od ponad roku jest pod opieką naszego Hospicjum. – To najlepsze co mogło nas w życiu spotkać. Nie wiem jak odwdzięczymy się tym ludziom za ich ciepło, dobroć i pomoc w każdej sytuacji – mówiąc to, małżonkowie nie ukrywają swojego wzruszenia.
Kiedy Hania przyszła na świat, Marysia miała zaledwie trzy latka, Franek sześć. Maluchy nie bardzo rozumiały fakt, że ich siostrzyczka jest tak poważnie chora, że nigdy nie będzie się z nimi normalnie bawić, chodzić do szkoły, wymieniać się ciuchami ze straszą siostrą, ani kłócić z bratem.
– Nasze dzieci zakochały się w Hani od pierwszego wejrzenia. I tak jest do dzisiaj. Uwielbiają ją przytulać, całować, nosić. Ja wiem, że jej to też sprawia przyjemność, choć tego nie okazuje – mówi pani Marta.
Hania urodziła się z licznymi wadami mózgu. Zdiagnozowano u niej wodogłowie, niedorozwój robaczka mózgu.
– Moja córeczka ma uszkodzony ośrodek słuchu i wzroku, nie siedzi samodzielnie. Na domiar wszystkiego nie może sama jeść, ma wszczepioną gastrostomię. Jest szansa na to, że intensywna rehabilitacja spowoduje, że być może będzie mogła siedzieć, o chodzeniu raczej nie ma mowy. Ale cuda się zdarzają i oby nie było już gorzej – mówi dzielna pani Marta.
Pierwsze miesiące wspólnie spędzone z Hanią były bardzo trudne dla wszystkich członków tej rodziny. Pierwszy rok dziewczynka i jej mama praktycznie cały spędziły w szpitalu.
– To nas bardzo rozbiło. Starsze dzieci bardzo to jednak przeżywały, bo też nie rozumiały co się dzieje – wspominają rodzice. – Wszystko zmieniło się, kiedy zaopiekowało się nami hospicjum. Nasze życie powoli zaczęło wracać do „normalności”. Proszę nam wierzyć, że gdyby nie to, każda infekcja, zwykłe przeziębienie kończyłaby się w szpitalu. Teraz chorujemy w domu, bo zawsze przyjedzie lekarz, pielęgniarka, można się poradzić, zapytać i czujemy się z tym bezpiecznie.
Pani Marta wiedziała, że urodzi chore dziecko.
– Wszystko zaczęło się w 16 tygodniu ciąży, był jeden rezonans, drugi rezonans, i poród, który wszystko potwierdził. Wszystkie wady wykryte w okresie prenatalnym u Hani zdiagnozowano w pierwszych dniach jej życia – mówi pani Marta. – Teraz Hania, pewnie w dużej mierze dzięki pomocy ze strony Hospicjum, nabrała odporności, nie choruje już tak często. Teraz jesteśmy razem, w domu, jesteśmy normalną rodziną. Pomoc medyczna jest bardzo ważna, na pewno koi nasz ból, pomaga przezwyciężyć niewiedzę, ale hospicjum to też radość, uśmiech i mnóstwo pozytywnej energii. Bardzo często organizowane są spotkania dla rodzin, pikniki. Korzystamy z tego i to też nam pomaga. Kiedy przyjeżdżają do nas pracownicy Fundacji „Pomóż Im” mamy wrażenie, że to nie jest wizyta poświęcona tylko Hani. A to przywiozą jakąś zabawkę dla Marysi, czy książeczkę dla Franka. Hospicjum wzięło pod swoje skrzydła nas wszystkich.