Gabrysia urodziła się w maju 2007 roku. – Jest już duża i ciężko jest mi znosić ją po schodach – mówi mama Gabrysi, która sama jest niewielkiej i delikatnej postury. – A ona jest takim przytulaskiem, że cały czas nic innego by nie robiła, tylko się przytulała. Gabrysiu! Gości masz. Otwieraj oczka. Powiedz coś.
Dziewczynce dość często zdarzają się napady padaczkowe. – Ja wiem, że ona mnie rozumie. Wie co do niej mówię, reaguje, patrzy przytomnie. Do niej trzeba bardzo dużo mówić. Uwielbia słuchać muzyki – mówi pani Iwona. – Gabi urodziła się cała fioletowa z krwiakiem w głowie, a przecież cała ciąża przebiegała idealnie.
W szpitalu nie dawali jej większych szans na przeżycie. Jak była jeszcze w inkubatorze to przez cały czas kazali mi się z nią pożegnać. Słyszałam tylko te słowa: proszę się pożegnać, pożegnać… I tak w kółko. A proszę ma już 10 lat i wciąż jest moja. Jak wychodziłam do domu to mówiłam tym lekarzom, że ona jeszcze na własnych nogach przybiegnie do tego szpitala…
Kiedy Gabrysia miała rok pani Iwona trafiła do Fundacji „Pomóż Im”. – Dla mnie to był szok. Ktoś przyszedł do szpitala i zaproponował nam hospicjum. Jak do hospicjum? Nigdy. Ale wytłumaczono mi, że to hospicjum domowe. Przyszedł lekarz, pielęgniarka. Powiedzieli na czym to polega i ja bez wahania się zgodziłam. Bez opieki hospicjum byłoby mi bardzo trudno. Mamy zapewnioną pomoc przez cała dobę, sprzęt i ogromne psychiczne wsparcie – mówi mama dziewczynki.