Nasi dzielni podróżnicy – rodzeństwo naszych podopiecznych – właśnie wrócili z Zakopanego. Przywieźli ze sobą wiele cudownych wspomnień, którymi chcemy się z Wami podzielić. Zachęcamy Was do lektury i do obejrzenia zdjęć.
Dzień 1 i 2
„Co tu ukrywać – pierwszy dzień wyjazdu wymęczył nas porządnie… Na całe szczęście po całodniowej podróży czekało na nas chyba przyjemne – bo tak stwierdziły dzieci – połączenie zabawy i odpoczynku. Efektem tego było też dość późne śniadanie następnego dnia (zwłaszcza biorąc pod uwagę nasze plany na kolejne dni), po którym wyjechaliśmy na termy Bukowina w Bukowinie Tatrzańskiej. Tamtejsza, znana ze swoich kojących właściwości woda, której temperatura waha się od 30 do 38 stopni oraz mnóstwo innych atrakcji naładowały nas pozytywną energią… A przecież nie ma nic lepszego, niż móc ją później spożytkować w otoczeniu tak niezwykłych okolicznościach przyrody jak w oddalonym od miejskiego zgiełku Tatrzańskim Parku Narodowym, prawda? Po powrocie zaś przyszedł czas na przepyszny obiad, zajęcia integracyjne w ośrodku “U Kominka” oraz krótki spacer po zakopiańskiej Harendzie. Emocji było tyle, że na koniec dnia nikt już nie pamiętał, że nasza odpowiedzialna za planowanie część kadry pomyliła Bukowinę z Białką… Tę drugą zostawiliśmy więc na kolejny raz, który już za parę dni!”
Dzień 3
„Jaka jest najlepsza motywacja, by wstać skoro świt? Pyszne śniadanie i szybki wyjazd do parku rozrywki! Idąc tym tropem, trzeciego dnia turnusu już o godz. 8:00 wybraliśmy się do malowniczej miejscowości Inwałd. Tamtejszy park to tak naprawdę kompleks czterech tematycznych parków, z których każdy gwarantuje niezapomniane wrażenia – co potwierdzają nawet opiekunowie naszego wyjazdu. Podróż dookoła świata w Parku Miniatur, diabelski młyn, dom strachów czy odkrywanie średniowiecznych obyczajów w znajdującej się tuż obok Warowni – a to wszystko zwieńczone tortem i przygotowaną własnoręcznie kartką urodzinową specjalnie dla 7-letniego już Dominika oraz wieczornymi zabawami w urządzonej w góralskim stylu świetlicy… Ten dzień zapamiętamy na dłuuugo!”
Dzień 4
Jak w góry to do góry! Kolejny dzień, który przyniósł wspaniałą pogodę i pozwolił przełamać swoje słabości. Na rozgrzewkę spacer Doliną Kościeliską i 30-minutowy pobyt w Jaskini Mroźnej, w której temperatura spada do 5 stopni Celsjusza. Kiedy po paru godzinach wszyscy wydawali się być zmęczeni, kolejny pyszny posiłek przygotowany przez panią Kasię i pana Stasia dodał energii i wszyscy już mieli ochotę na trening sportowy przygotowany przez nasze wolontariuszki. Wieczorem z kolei „Miłość w Zakopanem”, a raczej „do” Zakopanego nie pozwoliła nam ominąć największych hitów na wspólnym karaoke, które, swoją drogą, zachwyciło naszych sąsiadów.
Dzień 5
Może nie Giewont, ale z widokiem na Giewont. Tym razem wycieczka u podnóża jednego z najbardziej znanych masywów górskich po stronie Polskich Tatr. Kierunek: Hala Kondratowa i mijane po drodze schronisko na Kalatówkach w Dolinie Bystrej. Później czas, w którym czekaliśmy na autobus, wykorzystaliśmy na obejrzenie kolekcji Antoniego Kocyana – zoologa, autora ok. 400 egzemplarzy wypchanych zwierząt. Po powrocie i sycącym posiłku, postanowiliśmy odnaleźć energię, która po wędrówce w górach wydawała się dość znikoma – podzieliliśmy się na tych, którzy chcieli iść na boisko i tych, którzy postanowili wspólnie bawić się na miejscu. Dzień wykorzystany był w 100 %.
Dzień 6
Po dwóch dniach chodzenia po dolinach i podziwiania gór z bliska nie zwalnialiśmy tempa. Pobudka jak zwykle o godzinie 7, śniadanie i wycieczka szlakiem Janosika. Pierwszym celem podróży był drewniany kościółek św. Michała Archanioła w Dębnie, w którym to właśnie Janosik wziął za żonę Marynę, a dzisiaj odwiedza go ok. 80 tysięcy turystów w zaledwie kilka miesięcy w okresie letnim. Później, niezawodny pan Maciek pomógł nam przetransportować się do Niedzicy – przeuroczej wsi która oferuje masę atrakcji. My zdecydowaliśmy się na rejs statkiem po jeziorze Czorsztyńskim, z którego pokładu podziwialiśmy okoliczne zabytki zarówno architektury jak i przyrody, takie jak: Zamek Dunajec w Niedzicy, zamek w Czorsztynie, skansen na półwyspie Stylchen czy Pieniński Park Narodowy. Następnie, kolejką krzesełkową, przedostaliśmy się ze Szczawnicy na 722-metrowy szczyt – Palenicę. Gdyby tego jednak było mało, wieczorny czas wolny przeznaczyliśmy na wspinaczkę na pobliski stok narciarski – Harendę. Bo przecież być tak blisko a nie wejść, to prawie jakby się nie było!
Dzień 7
Tym razem pogoda nastraszyła nas już od rana. Całe szczęście naszymi planami wpasowaliśmy się w zapowiedziane burze prawie idealnie i wyjechaliśmy z Zakopanego na wycieczkę do Bochni i zwiedzanie kopalni soli. Podziemna kolejka oraz fantastyczna trasa z podziemną ekspozycją multimedialną pomogła nam wszystkim poznać sposoby dawnej techniki wydobywczej oraz udać się w czasy Bolesława Wstydliwego i księżnej Kingi. Na koniec dnia, kameralną Mszę odprawił niezawodny ksiądz Marcin, który swoim słowem wprowadza ciepłą i rodzinną atmosferę każdego dnia.
Dzień 8
Tym razem zamiast wędrówki w góry lekka zmiana planów. Ucieczka z deszczowych szlaków na Termę Bania w Białce Tatrzańskiej. Ciepłe baseny, armatki wodne, mnóstwo zjeżdżalni, sztuczne fale… to wszystko i jeszcze więcej gwarantuje relaks i wodną zabawę niezależnie czy na zewnątrz gorąco, czy nieco chłodniej. Drugą połowę dnia poświęciliśmy na chyba wszystkim nam znane Krupówki, zakup pamiątek i pyszne lody, po których przyszedł czas na wspólne malowanie i wypiekaną w piecu pizzę – a co!
Dzień 9
Wszyscy zrelaksowani i wypoczęci, więc to najlepszy czas na powrót do górskich wędrówek. Kiedy słońce wyszło zza chmur, my wyszliśmy na szlak oscypkowy prowadzący do Rusinowej Polany. Rozciąga się z niej przepiękny widok na Tatry, więc śmiało można powiedzieć, że jest to fantastyczne miejsce do nauki topografii ich największych i najbardziej znanych wierzchołków. Serek na ciepło, kanapka, jakiś owoc, pamiątkowe zdjęcia i zejście. Nie ominęliśmy też jednego z najważniejszych miejsc kultu maryjnego na Podhalu – Sanktuarium Maryjnego na Wiktorówkach, obok którego umieszczone są tablice upamiętniające zmarłych wspinaczy, ratowników TOPR, turystów, czy miłośników gór. A po południu… czas wolny! Granie na boisku, nowe znajomości, zabawy w chowanego… i ogromna ilość obiecanych przez naszych opiekunów słodyczy – wszystko zasłużone!
Dzień 10
Czwarty i ostatni dzień przeznaczony na pieszą, kilkukilometrową wyprawę. Postanowiliśmy zdać się na naszego przewodnika, pana Andrzeja, który zabrał nas do Doliny Strążyskiej. Dzięki temu, że wybraliśmy się tam dość wcześnie rano, udało nam się ominąć największy natłok turystów, których mijaliśmy w drodze powrotnej. Jednak zanim to, zobaczyliśmy znajdujący się pod północną ścianą Giewontu i mający łącznie 23 metry wysokości wodospad – Siklawicę oraz przeszliśmy się doliną „Ku Dziurze”, na końcu której dziurą okazała się być oczywiście jaskinia. W drodze powrotnej, zahaczyliśmy z kolei o kaplicę Najświętszego Serca Jezusa na Jaszczurówce, w której podziwiać mogliśmy przypominający góralską chatę drewniany ołtarz oraz piękne witraże projektu Stanisława Witkiewicza. Po obiedzie i odpoczynku nasze wolontariuszki pomogły innym przemienić się w ulubione zwierzęta czy postaci z bajek – chętni mogli pomalować sobie twarzach to, na co tylko mieli ochotę
Dzień 11
Dziś od samego rana sprawdzaliśmy nie tylko swoją siłę fizyczną, ale też to, czy mamy jakikolwiek lęk wysokości. Pomógł nam w tym Adventure – Park Przygody. Dzięki swojej lokalizacji na szczycie Gubałówki, pozwolił nam na pokonanie wszystkich przeszkód z pięknymi widokami na Tatry. Park linowy duży, znajdujący się na wysokości 6-8 metrów nad ziemią, umieszczony 2-3 metry nad ziemią park linowy junior, skok z 14 metrów czy 350-metrowy zjazd tyrolką – to wszystko pozwoliło na świetną zabawę o różnych poziomach trudności nie tylko dla tych najmłodszych. Po południu z kolei, zabawa przeniosła się do naszego ośrodka wypoczynkowego, gdzie graliśmy w gry planszowe, karty i ponownie zamienialiśmy się w kogoś innego za pomocą kredek do malowania twarzy. Poza tym, nie obeszłoby się bez podsumowania! Wieczorne spotkanie z naszym górskim przewodnikiem sprawiło nam kolejne niespodzianki. Czekoladą wyróżniony został najmłodszy uczestnik – Dominik, każdy zaś dostał spersonalizowany kubek prosto z Zakopanego. A to wszystko chyba za ok. 40 km, które przeszliśmy podczas wszystkich naszych pieszych wycieczek.
Dzień 12 i 13
To już nasz ostatni dzień przed wyjazdem i, całe szczęście, dzień słoneczny! Rano, tuż po śniadaniu, postanowiliśmy skorzystać z jeszcze jednych term – Term Chochołowskich. Skorzystaliśmy z prawie każdej atrakcji, tj. zjeżdżalni, basenów, jacuzzi czy sztucznych fal. Na zewnątrz z kolei, kąpiąc się, podziwialiśmy przepiękny widok Tatr. W drodze na obiad, za konieczność uznaliśmy odwiedzenie bacówki – miejsca, gdzie wytwarzane są dobroci w postaci oscypków. Drugą połowę dnia przeznaczyliśmy jeszcze raz na Krupówki, a tam… niespodzianka od naszej kadry! Desery lodowe, które bez żadnych wątpliwości smakowały nam wszystkim. Wieczorem przyszedł czas na pakowanie oraz kolejną nagrodę za wytrwałość, odwagę i (prawie zawsze) wzorowe zachowanie – medale. I do spania! Kolejny dzień = wczesny wyjazd i powrót do naszych najbliższych.